Virginia C. Andrews - "Płatki na wietrze" czyli saga o Dollangangerach



Jak wiecie uwielbiam czytać kryminały. Czasami jednak mam ochotę zrobić sobie przerwę od "ciężkiej" lektury i szukam wtedy czegoś innego. Zwykle kończy się na jakimś romansidle lub literaturze fantasy, tym razem jednak, zachęcona opinią koleżanki, pożyczyłam od niej właśnie sagę o Dollangangerach. Fabuła do lekkich nie należy, ale czy jednak była to tak mocna książka jak twierdzą niektórzy? Zapraszam do recenzji :)

   Wszystko zaczyna się całkiem sielankowo- mamy czteroosobową rodzinę jak malowaną, śliczne dzieci, wspaniały dom, kochającą żonę z pracowitym mężem... Niestety, bańka mydlana pęka- ojciec ginie w wypadku, a matka nie jest w stanie podjąć żadnej pracy bo...nic nie umie. Z tego też powodu zmuszona jest (wtedy już z czwórką dzieci) wrócić do swojego domu rodzinnego Foxworth Hall opływającego pieniędzmi. Nie wszystko jest jednak tak proste i kolorowe jak mamusia obiecuje. Zaczyna się cała karuzela kłamstw, tajemnic i tragedii. Dzieciaki zostają zamknięte na poddaszu ogromnej posiadłości i karmione iluzją o bogactwie, marnują najlepsze lata swojego dzieciństwa. Ale komu nie wierzyć jak rodzonej matce? Przecież ciągle obiecuje wolność, ciągle zapewnia o swojej miłości, przynosi prezenty i smakołyki, co z tego, że z miesiąca na miesiąc coraz rzadziej odwiedza "więźniów"? Przez cały pierwszy tom jesteśmy świadkami jak bardzo zmieniają człowieka pieniądze. W ostateczności, obojętność i egoizm matki rodzi nienawiść zwłaszcza w nastoletniej już Catherine, nienawiść która będzie jej towarzyszyła w następnych tomach powieści.

  Jako, że powstały kolejne części, nietrudno się domyślić, że dzieci w końcu ujrzą światło dzienne. Tutaj muszę przyznać, że być może lepiej byłoby zakończyć wszystko na pierwszym, góra drugim tomie. Dlaczego? Dla mnie osobiście kolejne tragedie i zwroty akcji spowodowały wrażenie, że wszystko było pisane "na siłę". Na siłę przeciągane są pewne wątki, na siłę stawia się problemy na drodze uwięzionych członków rodziny, na siłę los zawraca do Foxworth Hall.
   Ogólnie rzecz biorąc książkę czyta się bardzo szybko. Jest napisana lekkim, przystępnym językiem. Równocześnie jednak za dużo było momentami typowo dziecinnego toku myślenia, opisów itp. (Z drugiej strony zapewne wynika to z faktu, że prawie wszystkie tomy pisane są z perspektywy Catherine.)

   Podsumowując- czy poleciłabym tę książkę? I tak i nie ;) Jeśli jesteście wrażliwcami, to myślę, że ta saga zrobi na was dużo większe wrażenie niż na mnie. Ja osobiście podchodzę z dystansem do tego typu historii (no chyba, że są na faktach wtedy bardziej to we mnie uderza). Może klimat całej powieści bardziej udzieliłby mi się gdybym usiadła do niej w ciemny jesienny wieczór? Trudno powiedzieć :)
Ciężko jednak zaprzeczyć, że jest to dosyć ciekawa pozycja, myślę mimo wszystko, że warto zrobić do niej podejście :)

PS Saga Pani Andrews składa się z 5 części: "Kwiaty na poddaszu", "Płatki na wietrze", "A jeśli ciernie...", "Kto wiatr sieje..." oraz "Ogród cieni". Chyba wszystkie zostały także zekranizowane, ja widziałam tylko film na podstawie części pierwszej i był okropny :P Filmu więc zdecydowanie nie polecam :D


Udanej lektury!
Niebotek


Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Widzę, że mamy podobne odczucia po przeczytaniu sagi Dollangangerów. Do jakiejkolwiek rekomendacji nadaje się tylko i wyłącznie pierwszy tom. Z każdym kolejnym tomem jest równia pochyła w dół. Prawdę mówiąc żałowałam, że nie poprzestałam na pierwszej części tylko dalej kontynuowałam tę mierną "telenowelę".
    Ze swojej strony nie polecam, chyba że ktoś lubi takie "bagienko" ;)

    Pozdrawiam
    Sylwka z unserious.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio oglądałam film Kwiaty na poddaszu, w nieświadomości że na podstawie książki. Książki nie czytałam ale film mnie wciągnął i spodobał mi się chociaż to nie do końca moja "bajka".

    OdpowiedzUsuń