Wojciech Cejrowski - "Rio Anaconda"


Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię Pana Cejrowskiego. Cenię sobie jego wiedzę i mądrość życiową, ale także najzwyczajniej w świecie przyjemnie ogląda mi się jego programy. No właśnie- programy tak, ale co z książką? Zapraszam do recenzji :)


Ta pozycja trafiła do mnie bardzo spontanicznie, nigdy nie czytałam książek typowo podróżniczych jednak tej jednej postanowiłam dać szansę ;)
Książka posiada grubą okładkę, która z niewiadomych mi powodów uległa zniszczeniu (nie kładłam nic gorącego na nią ani samej książki w okolice czegoś ciepłego, a to jedyny powód jaki mi przychodzi do głowy przy odchodzeniu folii :/ ). Śliski papier na pewno działa na plus przy oglądaniu dość licznych ilustracji. Niestety w efekcie końcowym "Rio Anaconda" jest tak ciężka, że nie ma mowy o zabraniu jej w teren.

Cała opowieść podzielona jest na kilka ksiąg. Każda z nich opowiada o kolejnym etapie podróży, od startu po drogę powrotną. O tyle o ile w programie telewizyjnym różnorodne anegdoty, porównania, śmieszne określenia ze sobą współgrają, o tyle w książce po prostu mi nie leżą. Nie i koniec. Wcale mi to nie uprzyjemniało czytania, a chwilami wręcz denerwowało. Na minus działają także fotografie, które dla mnie osobiście są zbyt...proste? Jakby autor się nie przykładał tylko "pstryk i już".

Choć sama historia- zwłaszcza przesłanie, które ze sobą niesie- jest warta posłuchania, o tyle sposób jej opowieści mi nie odpowiada. Ciężko było mi się wkręcić w tę historię, poczuć klimat i zanurzyć w tamtejszy świat. Spotkanie z tą książką upewniło mnie w przekonaniu, że podróżnicze pozycje nie są dla mnie. Czy w ostateczności poleciłabym tę książkę? Tak na prawdę ciężko powiedzieć, myślę że osobom które lubią tego typu literaturę powinna się spodobać.



Książka ta zawiera w sobie pewien cytat który bardzo zapadł mi w pamięć: "Potem jednak pomyślałem, że to przecież tylko strach, więc nie ma się czego bać."




PS Udanej lektury!



Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz